Dying Light to moim zdaniem jedna z najlepszych gier 2015 roku. Chociaż większość dostrzegła wadę jaką była niezbyt oryginalna i porywająca fabuła oraz niezbyt wyraźny i intrygujący główny bohater, to śmiganie po dachach Harranu oraz soczyste siekanie zombie różnymi narzędziami zagłady sprawiły, że dzieło Techlandu dostarczało sporo frajdy, a ja sam spędziłem przy nim sporo godzin, podczas których ani przez moment nie odczuwałem znużenia, które sprawiałoby, że miałem ochotę wyłączyć konsolę i do Harranu nie wrócić. Dodatek The Following sprawił, że wszystkie te miłe wspomnienia wróciły i ponownie mogłem wrócić do świata opanowanego przez zombie, który wyszedł spod rąk polskiej firmy. Czy dodatek jest lepszy od podstawowej wersji gry, czy może świetnie ją uzupełnia i rozwija jej pomysły? Na te pytani spróbujemy znaleźć odpowiedź w dalszej części tekstu.
Gdy pierwszy raz ujrzałem zapowiedź Dying Light: The Following wiedziałem, że muszę w niego zagrać. Podstawowa wersja gry przekonała mnie do tematyki zombie w grach wideo. Mam również wrażenie, że tytuł ten wniósł spory powiew świeżości do tego gatunku, przez co odbiór graczy był tak pozytywny. Jednakże największy plus Dying Light nie ma praktycznie żadnego znaczenia, lub też bardziej odpowiednio byłoby powiedzieć, że nie odgrywa tak dużej roli, w The Following. Chodzi oczywiście o parkur. Mapa z podstawowej wersji gry, zawierająca dwa obszary, czyli slumsy oraz stare miasto, cechowała się przede wszystkim niezliczoną ilością budynków, dachów i ciasnych uliczek, czyli jednym słowem raj dla parkourowców. Wielu graczy miało obawy względem The Following właśnie poprzez ograniczenie znaczenia parkuru w dodatku, co mogło przynieść Techlandowi srogą klęskę, jednakże polska firma wprowadzając pojazd buggy potwierdziła, że ma jeszcze kilka pomysłów na to, jak zróżnicować gry o zombie.
[efsthumbnail sdsd src=”https://serwis.projektkonsola.pl/wp-content/uploads/2016/02/Dying-Light_-The-Following-–-Enhanced-Edition_20160214191117-e1456156267123.jpg”]Zacznijmy jednak od początku, czyli od fabuły. Ponownie wcielamy się w postać Kyle’a Crane’a, lecz tym razem opuszczamy zatłoczone uliczki Harran i wyruszamy na otwarte przestrzenie okalające mury miasta, ponieważ na obszarze naszych działań z podstawowej wersji gry zaczyna brakować antyzyny, co zmusza do poszukiwania jej „na zewnątrz”. Dodatek zaczyna się dość nietypowo. Znajdujemy się przy łóżku jedno z rannych ludzi, który opowiada o grupie osób odpornych na ugryzienia zombie. Nikt nie ma pewności, czy nie są to wyłącznie majaczenia umierającego czy prawda. Naszym zadaniem jest więc znalezienie odpowiedzi na to pytanie i w tym właśnie celu opuszczamy Harran. Po wydostaniu się z miasta, będziemy musieli odbyć podróż do położonego nieopodal gospodarstwa w celu zdobycia informacji. Okazuje się jednak, że miejscowi nie ufają obcym, a naszym zadaniem jest zdobycie ich zaufania w celu poznania tajemnicy związanej z kultem Matki.
Ścieżka fabularna jest moim zdaniem dużo ciekawsza, aniżeli ta, którą poznaliśmy w podstawowej gry. Wpływ na to ma zapewne tajemnica, którą od samego początku owiany jest kult matki. Warto w tym miejscu dodać, że czym głębiej wchodzimy w struktury kultystów, tym bardziej opowieść staje się mroczniejsza, a nasza ciekawość rośnie na każdym kroku. Jedynym mankamentem fabuły jest fakt, że jej główna oś jest moim zdaniem zdecydowanie za krótka. Co prawda The Following dostarcza masę pobocznych zadań i aktywności, ale nie mają one bezpośredniego związku z tajemnicą, którą musimy poznać. Po zapowiedziach odnośnie długości dodatku miałem sporą nadzieję, że historia przedstawiona w The Following będzie znacznie dłuższa, bo co do faktu, iż jest ona niezwykle ciekawa, mroczna i intrygująca wątpliwości nie mam i w tym aspekcie raczej nikt nie będzie odczuwał niedosytu.
[efsthumbnail sdsd src=”https://serwis.projektkonsola.pl/wp-content/uploads/2016/02/Dying-Light_-The-Following-–-Enhanced-Edition_20160214191526-e1456156283867.jpg”]Największą zmianą względem podstawowej wersji gry, jest coś o czym wspomniałem już wcześniej, czyli zmiana sposobu poruszania się. Dzięki The Following nie musimy już wszędzie dostawać się na piechotę. Pomocą służy nam wierny „łazik”, czyli pojazd typu buggy. Moim zdaniem właśnie dodanie pojazdu jest największym plusem The Following. Możliwość rozwijania umiejętności, wykupowanie kolejnych skilli z tego drzewka umiejętności i ulepszania naszego buggy, który już po kilku godzinach staję się istną maszyną do zwalczania hord zombie to czysta przyjemność. Chwalę sobie również możliwość personalizacji naszego pojazdu. Co prawda skupia się to głównie na poszukiwaniu nowych malowań, a muszę przyznać, że niektóre naprawdę cieszą oko, oraz akcesoriów, takich jak figurki typu bubblehead oraz breloków. Nie mają one oczywiście wpływu na osiągi naszego pojazdu, ale sprawiają, że z zarówno z zewnątrz, jak i wewnątrz wygląda on znacznie lepiej, aniżeli na początku rozgrywki. W tym miejscu warto również odnieść się do modelu jazdy, który jest bardzo przyjemny. Trzeba pochwalić Techland, bowiem często w grach tego typu zdarza się, że ów model jest strasznie toporny, a podróżowanie pojazdami to istna katorga, a nie przyjemność. Na szczęście w The Following każda przejażdżka „łazikiem” to czysta przyjemność.
[efsthumbnail sdsd src=”https://serwis.projektkonsola.pl/wp-content/uploads/2016/02/Dying-Light_-The-Following-–-Enhanced-Edition_20160222163326-e1456156230228.jpg”]Niejako nowością są również ambony myśliwskie, które na mapie świata rozsiane są dość gęsto, w przeciwieństwie do bezpiecznych stref. Ambony myśliwskie spełniają w pewnym stopniu rolę owych stref, jednakże nie chronią nas w nocy przed zombie. Oznacza to, że jeśli zginiemy, to najprawdopodobniej nie odrodzimy się w bezpiecznej strefie, a właśnie na którejś z ambon. Często zdarza się tak, że nasz pojazd zostaje w miejscu, w którym dokonaliśmy żywota, a my sami, zostajemy przeniesieni na ambonę. A trzeba przyznać, że opuszczenie bezpiecznej strefy w nocy na piechotę to niemal pewna śmierć. Aspekt ten może być niezwykle męczący dla tych, którzy uwielbiają nocne eskapady. Dlatego należy uważać, a jeśli tylko któryś z Nocnych Łowców Was zauważy, to wciskajcie gaz do dechy, chyba że chcecie uciekać przed nimi pieszo poprzez łąki, pola i inne płaskie tereny.
[efsthumbnail sdsd src=”https://serwis.projektkonsola.pl/wp-content/uploads/2016/02/Dying-Light_-The-Following-–-Enhanced-Edition_20160222162806-e1456156248846.jpg”]The Following wprowadza również kilka nowych rodzajów broni. Twórcy zgodnie z prośbami graczy, postanowili poszerzyć arsenał szeroko rozumianej broni dystansowej. Dzięki temu nasz główny bohater może teraz dzierżyć łuk, czy wyczekiwaną przez wszystkich fanów serialu The Walking Dead kuszę. Tę ostatnią otrzymujemy wraz z postępem fabularnym i muszę przyznać, że rzeczywiście eksterminacja zombie za pomocą kuszą daję sporą frajdę. Do tego dostępne jest dla niej kilka rodzajów bełtów, które urozmaicają jej użytkowanie. Ponadto do gry trafiło jeszcze kilka nowych broni palnej, jak pistolety maszynowe, dubeltówki czy strzelby. Fani radosnego mordowania zombie na pewno ucieszą się z dodatkowych narzędzi mordu.
Podsumowując. Dying Light: The Following to świetny dodatek. Dobrze, że twórcy nie zdecydowali się na wydanie go, jako całkowicie osobnej gry, ponieważ nie zawiera ona tyle, aby móc ją tak nazywać. The Following oferują niezwykle intrygującą i ciekawą fabułę, która niestety moim zdaniem jest zbyt krótka. Oprócz niej otrzymujemy masę aktywności pobocznych, które dostarczą kilka ładnych godzin zabawy. Wprowadzenie w DLC pojazdu buggy, to najlepsze co mogło spotkać ten tytuł. Modyfikowanie i ulepszanie naszego „łazika” to czysta przyjemność, którą na pewno docenią fani motoryzacji, natomiast może się ona nie spodobać zwolennikom parkuru. Jednakże, jeśli komuś przypadła do gustu podstawowa wersja gry, to powinien bez zastanowienia zagrać w The Following. Jeśli ktoś natomiast nie grał w Dying Light, to powinien jak najszybciej biec do sklepu i zaopatrzyć się w rozszerzoną edycję tego tytułu zawierającą najnowsze DLC. Gwarantuję Wam, że nie będziecie zawiedzeni. Techland po raz kolejny udowadnia, że oklepany temat, jakim wydają się być zombie, można urozmaicić i sprawić by był świeży, niczym bułki prosto z piekarnika.
OCENA: 8,5/10
PLUSY:
+ Duży obszar wypełniony sekretami i aktywnościami pobocznymi
+ Ciekawa i intrygującą fabuła
+ „Łazik” i możliwość jego ulepszania i modyfikacji
+ Model jazdy
+ KUSZA!!!
MINUSY:
– Fabuła mogłaby być nieco dłuższa
– Niektórym będzie brakować parkuru
– Odradzanie się na ambonach z dala od „łazika” może być frustrujące